niedziela, 11 września 2016

Boskie poczucie humoru

Piękna książka, trudna, przepłakana.
Jedyny "zabawny" fragment:
"Mniej więcej pół godziny przed Mszą św. zauważyłem na ołtarzu w kaplicy szpitalnej karteczkę z pilnym wezwaniem do ciężko chorej, która prosiła o spowiedź. Chciałem, żeby spowiedź odbyła się przed Mszą, dlatego wróciłem windą na górę i w pośpiechu, zdyszany, wpadłem do sali, usiadłem koło starszej pani, która nieco zdziwiona spojrzała na mnie i nie znoszącym sprzeciwu tomem powiedziałem: 
- Proszę się szybko spowiadać, bo niedługo mam w kaplicy Mszę św. i  nie mogę się spóźnić.
Starsza pani, tak gwałtownie wyrwana z niebytu do istnienia, z ogromnym trudem usiadła na łóżku, z godnością Marii Stuart idącej na szafot poprawiła fryzurę, chrząknęła i zaczęła się spowiadać.
- Tylko niech mi ksiądz pomoże, bo ja pięćdziesiąt lat nie byłam u spowiedzi - wyznała.
Spowiedź przebiegała szczerze, ale ze zgrozą w jej trakcie zdałem sobie sprawę, że nie była to osoba, która poprosiła mnie o sakrament. Tamta spała jak zabita na sąsiednim łóżku, a owa pani, zupełnie nieprzygotowana, nieuprzedzona,, przestraszona na mój rozkaz, spowiadała się z całego życia jakby nigdy nic..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz