piątek, 24 kwietnia 2015

Z cyklu: Historie przedszkolne (2)

Nie ogarniam. Koleżanka z pracy od kilkunastu lat starała się o dziecko. Razem z mężem stosowali przeróżne metody. Lekarze otwarcie mówili, że potrzebują cudu, bo z medycznego punktu widzenia już nic nie można zrobić. Nie pytałam się o przebieg leczenia, diagnozy, to co usłyszałam, sama mi powiedziała.
Kiedyś chłopiec chciał przeczytać książkę. Koleżanka przeczytała mu, a kiedy skończyła, on idąc odłożyć książkę na miejsce, spytał się jej czy też czyta swojemu synkowi. Słyszałam to na własne uszy. Ją zamurowało. Zaczęła się wypytywać chłopca czemu tak powiedział. On jeszcze większe oczy zrobił. Naprawdę nie wiedział o co chodzi. 
Dzisiaj koleżanka ma synka.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Najlepszy sportowiec świata!


Prawie się popłakałam po meczu Polska - Kazachstan 2:3, zdobywać tak piękne bramki, a tracić tak frajersko... Heh. Po meczu sprawdzam wiadomości, a tu... W Soczi ogłoszono wyniki głosowania na najlepszego sportowca świata. Został nim Mariusz Wlazły (sama na niego głosowałam ;)).
Mistrz świata w siatkówce (finale Polacy pokonali broniących tytułu Brazylijczyków) Mariusz Wlazły (MVP MŚ) został uznany przez organizację SportAccord najlepszym sportowcem świata 2014 roku. SportAccord to organizacja, która zrzesza 109 zarówno olimpijskich, jak i nieolimpijskich federacji sportowych z całego świata. Co roku organizuje plebiscyt, w którym przyznaje nagrody w sześciu kategoriach: sportowiec roku, sportsmenka roku, sportowy bohater roku, reklama roku (obraz, film lub pismo), sportowe miasto roku i sportowy sponsor roku.
Poza Polakiem w finałowej czwórce pretendentów do nagrody znaleźli się: Gruzin Awtandil Czrikiszwili (judo), Hiszpan Kilian Jornet Burgada (skialpinizm) i Rumun Camil Moldoveanu (jujitsu). Triumfatora wybrała specjalna kapituła. A wybierali ze sportowców z największą ilością głosów ;)
Strona SportAccord.

środa, 22 kwietnia 2015

:) Polska - Ukraina 3:2

Bardzo lubię sport. Oglądać ;P Na moje szczęście odbywają się Mistrzostwa Świata Dywizji 1A w hokeju. Dzisiaj był super mecz, przynajmniej mnie zachwycił (oprócz pierwszej frajersko straconej bramki). Byłam pełna obaw, bo Ukraina to mocny przeciwnik. Nie, że nie wierzyłam w zwycięstwo, zawsze wierzę. Nawet z Kazachstanem można wygrać...



Bramki:
1-0 Bagiński (23:13 Pasiut w osłabieniu),
2-0 Rompkowski (40:34 Zapała, Bryk w podwójnej przewadze),
2-1 Gawrik (41:46),
2-2 Ljalka (44:42 Bondariew),
3-2 Rompkowski (53:46 Zapała, Kolusz w przewadze).

Storm

And I will walk on water
And you will catch me if I fall
And I will get lost into your eyes
And know everything will be alright
And know everthing is alright...

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Ptaki

Nawet ptaki odróżniają fałszywe alarmy... W ramach populacji miejskich i wiejskich widać gatunki "mądrzejsze" i "głupsze", które lepiej lub gorzej oceniają faktyczne zagrożenie. Na szczycie listy ptaków inteligentnych są krukowate, np. kawka, wrona, sroka. One chyba najlepiej czytają intencje... Ale nawet szpaki i kosy chyba takie sygnały rozumieją... Raczej słabe są za to łuszczaki, reprezentowane np. przez dzwońce i makolągwy. Dla nich człowiek to po prostu człowiek.
Już wcześniej dowiedziono, że siedzące na drodze wrony rozróżniają, kiedy auto zbliża się po ich pasie (stwarzając zagrożenie), a kiedy po pasie przeciwnym (niegroźnie). Ptaki widzą też różnicę pomiędzy szybko jadącym autem, które znajduje się blisko, ale ptakowi nie zagraża - a jadącym nieco szybciej, które może go przejechać.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Francja elegancja ;P

Osobiście uważam, że najlepsze wina to rumuńskie i węgierskie. Ale i to francuskie (różane) było okej. Za to ser wyśmienity, nie to, co to dziadostwo (podobno made in france) w naszych sklepach ;P



piątek, 3 kwietnia 2015

...

Usłyszane w radio... Nie jestem pewna czy to tak było, czy dobrze zapamiętałam.
1944 rok, 7 kwietnia, Wielki Piątek, niemiecki żołnierz siedzi w kawiarni. Na ścianie wisi krzyż. Żołnierz zaczyna strzelać do krzyża. Pierwsza kula trafia w dłoń Jezusa urywając mu palce, druga w nogę poniżej kolana, odrywając ją. Kolejne dwie trafiają w żebra (chyba tak to było i w tej kolejności). Wychodząc z kawiarni, żołnierz pluje na krzyż leżący na ziemi.
Osiem dni później żołnierz jedzie z szoferem autostradą we Włoszech. Lecą cztery amerykańskie samoloty, dwa z nich wracają. Szofer zatrzymuje samochód i ucieka, chowa się pod mostem. Żołnierz stoi przed autem, jakby sparaliżowany. Pierwszy samolot puszcza serię z karabinu maszynowego, żołnierzowi urywa palce, druga seria rani go w żebra. Drugi samolot trafia go w nogę, w łydkę. Do leżącego i konającego żołnierza podbiega szofer. Żołnierz umierając mówi: "Krzyż, krzyż..."
Zbieg okoliczności? Może.
Boża sprawiedliwość? Może.
Przypadek? Może...

czwartek, 2 kwietnia 2015

...

Robiąc porządki natknęłam się na coś ciekawego. Moja ciocia była służącą u pani doktor, która pochodziła z Kresów, dokładnie z Lidy (obecnie Białoruś). Tak, to były czasy kiedy zatrudniani byli służący, szczególnie jak ktoś pochodził z majątku ziemskiego wymagał takowej pomocy. Ciocia zmarła czternaście lat temu, zostało po niej kilka pamiątek. Jedną z nich jest obraz Oblicze Chrystusa. Rozebrałam obraz, ażeby go wyczyścić i pod nim nalazłam zdjęcie siostry zakonnej. Podejrzewam, że jest to rodzona siostra doktor, u której pracowała moja ciocia. Zakonnica ta zginęła w czasie II Wojny Światowej w jednym z obozów.